Witam. :3
Dobra, wróciłam ze szkoły po tych ośmiu godzinach.. I mam serdecznie dość. Nie dość, że mam nudną klasę, to jeszcze ci nienudni z innych klas są chamami i debilami -,- (poza Zuzką i Domą) No ale mniejsza o to.
Dzisiaj na polskim czytaliśmy taki super extra tekst. Wiem wiem, dziwne, ale mnie się serio spodobał. Krótki, ale zaskakujący. Dlatego też postanowiłam go znaleźć i Wam tu wkleić. Nie przerażajcie się długością. proszę, bo tak naprawdę on nie jest wcale długi, w porównaniu do niektórych tekstów w moim podręczniku od polskiego.. Jeśli ktoś z Was ma go w podręczniku i już to czytał, to pytanko - podobało się? : )
Ok, no to czytajcie, potem stwierdzicie, czy fajne czy nie :D
Na łożu wśród kwiatów, pod wiekiem z kryształu – spała Śpiąca Królewna.
Była
piękna, dobra i rozumna, ale jej uroda, dobro i rozum spały razem z
nią: Była, ale spała, więc jakby jej nie było. Tylko jej uroda ukazywała
się przez wieko przeźroczyste, ale nie zalety jej charakteru. Od
niepamiętnych czasów pogrążona we śnie, a życzliwe krasnoludki otaczały
ją kołem, broniły przystępu zbójcom i dzikim zwierzętom. One wiedziały,
że tylko Wędrowny Królewicz miał prawo zbliżyć się do niej. Ale nie było
pewne, że Królewicz przyjdzie ani też, że nie przyjdzie.
Jakaż
więc była ich radość, kiedy pewnego majowego ranka zobaczyły wierne
krasnoludki Królewicza, co wędrując, szczęśliwym trafem, zapuścił się w
te okolice. „Tutaj! Tutaj!” – zaczęły wołać i już zdejmują wieko
kryształowe.
Zbliżył
się Królewicz. Patrzy i widzi – jakże piękna jest ta Śpiąca Królewna.
Ulegając przemożnemu odruchowi, nachylił się i złożył pocałunek na jej
ustach bladoróżanych. Tak właśnie, jak było przewidziane.
Królewna
oczy otwiera, budzi się i widzi pochylonego nad nią Królewicza. Zarzuca
mu na szyję ramiona, a krasnoludki dookoła tańczą z radości. A również z
zadowolenia, że skończył się ich dyżur przy Królewnie i nareszcie będą
mogły się zająć swoimi sprawami.
Kiedy
krasnoludki oddaliły się w podskokach, Królewicz nadal trwał w
objęciach Królewny, a ona go obejmowała. Aż zaczęły go boleć plecy,
nieznacznie przysiadł więc na krawędzi łoża kryształowego, lecz wciąż
nad Królewną nachylony i wciąż przez nią obejmowany – zasadniczo pozycji
zmienić nie mógł. Więc po jakimś czasie zapytał:
- Co teraz będzie?
- Teraz pozostaniemy tak na zawsze – odparła Królewna.
- Na zawsze? – zdziwił się Królewicz.
- Oczywiście. czy nie po to mnie obudziłeś, składając pocałunek na moich ustach bladoróżanych?
- Ależ, Królewno moja, czy nas to nie znudzi?
- Nie rozumiem, o czym mówisz. Przecież to jest szczęście.
Stropił
się Królewicz i już nie dyskutował, bo mu nie wypadało. Aż po jakimś
czasie znowu spróbował, lecz tym razem starając się swój subiektywny
punkt widzenia przedstawić niejako obiektywnie.
- Widzisz, moja droga Królewno, subiektywnie najzupełniej się z tobą zgadzam, ale obiektywnie
rzez przedstawia się tak: jestem Wędrownym Królewiczem, tak
zaprogramowanym, to znaczy do tego przeznaczonym, żeby wędrować po
świecie w poszukiwaniu Śpiących Królewien. Jak tylko jaką Śpiącą
Królewnę widzę, zbliżam się i składam pocałunek na jej ustach
bladoróżanych. Wtedy ona się budzi, ale co potem, to już nie jest w moim
zakresie. więc mnie od początku w drogę by trzeba.
- Jakich Śpiących Królewien?... Przecież to ja jestem Śpiąca Królewna.
-
O, tak! Oczywiście. To znaczy Królewna jak najbardziej, ale już nie
Śpiąca. Ty już nie śpisz, podczas, kiedy inne, biedaczki, wciąż jeszcze
pogrążone są w głęboki śnie i czekają na przebudzenie.
- Jakie inne? – zapytała Królewna takim tonem, że Królewicz wolał już nie rozwijać tematu.
- A, jakieś tam. Mniejsza z tym.
Królewna
poprzestała na tej niewystarczającej odpowiedzi, ponieważ – jako się
rzekło – była rozumna. Więc tylko, teraz ona z kolei, postarała się
przedstawić Królewiczowi swój subiektywny punkt widzenia niejako
obiektywnie:
-
Masz rację, że jestem Królewną, ale już nie Śpiącą. Ale przecież to ty
właśnie mnie obudziłeś i teraz już nie zasnę. Więc jeżeli teraz ty sobie
pójdziesz i nie będę cię już trzymać w moich ramionach, to z kim mam
być i co ze sobą zrobić?
Zafrasował się Królewicz.
- To jest rzeczywiście problem i coraz silniejsze mam wrażenie, że ta bajka jest fatalnie
napisana. Autor zaprogramował nas w taki sposób, że wszystko się zgadza
tylko do pewnego momentu, a potem zaczynają się sprzeczności.
Potrwajmy więc w tej pozycji, a może autor się zreflektuje, coś skreśli, coś doda, coś zmieni… I może rzecz się wyjaśni.
Tak powiedział Królewicz, choć plecy bolały coraz
bardziej, lecz rozumiał położenie Królewny i szczerze z nią
sympatyzował. Trwali więc, lecz ani Królewna nie była szczęśliwa, bo nie
miała pewności, że będą tak trwali wiecznie, ani Królewicz, bo nie był
pewien, że tylko tymczasowo. Aż po pewnym czasie Królewicz tak się
odzywa:
- Zapalił bym sobie, ale mi się skończyły zapałki. Czy pozwolisz, że po zapałki sobie skoczę?
- Ale czy wrócisz? – zapytała Królewna, ponieważ była mądra.
- Oczywiście, że wrócę. Ja tylko po zapałki i z powrotem. Okropnie palić się chce.
Zamyśliła
się Królewna. Z jednej strony jej mądrość nakazywała jej sceptycyzm, z
drugiej strony jej dobroć – a była dobra, jak się rzekło – sprawiała, że
było jej żal Królewicza gnębionego głodem nikotyny. Jakże tu tak męczyć
ukochanego. Więc powiedziała ze smutkiem, bo mądrość z dobrocią się
nie pogodziły:
- Idź
Poszedł
Królewicz. Palić mu się rzeczywiście chciało i zapałek rzeczywiście
potrzebował – więc pod tym względem był prawdomówny. Co do reszty...
Miał nadzieję, że przy pomocy tej częściowej prawdy uda mu się
zagłuszyć wyrzuty sumienia w sprawie całości. Bo cała reszta była
kłamstwem. Więc Królewicz miał nadzieję, że częściową prawą odkupi w
sumieniu swoim kłamstwo całościowe. Płonną, oczywiście.
Jak
płonna była to nadzieja, zaraz się przekonał. Bo za karę został
zamieniony w żabę, w ohydną ropuchę. I tak długo ma ta ropuchą pozostać,
aż według innej już bajki – spotka pewną Królewnę, która będzie miała
aż tak dobre serduszko, że, nie zważając na ohydę płaza, złoży ustami
bladoróżanymi pocałunek na jego zawrzodziałej mordzie. Wtedy dopiero z
powrotem się w Królewicza zmieni.
No dobra, this is the end :D
Podobało się? Bo mi bardzo! Trochę dziwne, prawda? Ale ja osobiście podziwiam Sławomira Mrożka, który jest autorem tego dziwnego tekstu, za koncept i jego oryginalność. :)
Okej, to wyrażajcie się w komentarzach :>
Pozdrawiam ;*
~ Elmo ♥